Z wędką w ręce

Z wędką w ręce

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Kolejna wyprawa na kuter

   Po raz kolejny wybraliśmy się na ryby na kuter do Mevagissey. Pomimo obawy o pogodę jednak dopisała i obyło się bez deszczu. Podczas 8 godzinnej wyprawy na naszych haczykach dominowały Kongery i Lingi. Największy konger miał około 2 metrów złapany przez Sylwka, a ja z kolei złowiłem największego Linga, udało się też złowić dwa Pollacky. Nic nie pobije uczucia jak myślimy, że nasza przynęta zahaczyła o wrak i mamy zaczep, aż tu nagle ryba wybiera żyłkę i musimy się ostro namęczyć żeby wyciągnąć ją na powierzchnie. Takiej frajdy oczywiście by nie było gdybyśmy nie mieli tak fajnego szypra. Teraz czekamy na następna wyprawę.