Nad wodę wybrałem się około godziny 17 i był to czysty spontan, spędziłem tam jakieś trzy godziny. Tą wyprawę dobrze zapamiętałem ponieważ podczas brodzenia po wodzie mogłem zaobserwować bardzo duże ławice kleni uciekające po płyciznach przede mną, a rozmiary co po niektórych ryb były imponujące. Starałem się podchodzić cicho nad miejscówki, w których łowiłem i ryby dopóki mnie nie zauważyły to z ochotą atakowały moje przynęty. Nie tylko łapanie ryb było przyjemnością ( głownie dominowały klenie i okonie, ale nawet udało się złowić dwa pstrągi), ale także krajobraz nad rzeką, który jest dla mnie wręcz zachwycający, ponieważ odcinki rzeki na której łowię są naturalne i nie regulowane przez ludzi. Jedynymi miejscami w których widoczna jest ingerencja ludzi to stanowiska przygotowane przez wędkarzy. Może kiedyś i w Polsce będzie można tak łowić, ale niestety musi się zmienić mentalność władz zarządzających wodą i samych wędkarzy, ponieważ jeśli wędkarze dalej będą zabierać każdą złowioną rybę to w końcu nie będą mieć co łowić. W Anglii podoba mi się to, że ryby są wypuszczane z powrotem do wody przez co można łapać ładne okazy, a także mentalność wędkarzy którzy traktują się jak koledzy, a nie jak wróg który może złapać więcej ryb.
Niestety, ale na rybach nie byłem już ze dwa miesiące ponieważ deszcze i podniesiony stan wody w rzece na to nie pozwala, cóż pozostało czekać na lepsze dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz